_________________________________________

_________________________________________
_______________________________________________________________________

niedziela, 10 stycznia 2016

#8 Starsi

Luke nie rozpoznał mnie od razu, zerknął tylko przelotnie na moje potargane włosy (westchnęłam w duchu) i odsunął się, żeby zrobić mi przejście. Dopiero kiedy weszłam do środka, zmarszczył brwi.
- Ness? – chwycił mnie za ramiona i przyciągnął bliżej. Dokładnie obejrzał mnie od góry do dołu, uśmiechnął się szeroko i przytulił tak, jak się przytula małe dziecko, które zgubiło się, ale odnalazło drogę powrotną. Odprężyłam się w jego ramionach, ponieważ dopiero teraz dotarło do mnie, że czekałam na ten uścisk od prawie dwóch lat. Odsunęłam się troszkę, żeby obejrzeć go uważnie. Ubrany był w zwyczajną czarną koszulkę i ciemnozielone bojówki, jego blond czupryna sterczała tak jak zwykle, a w błękitnych oczach błyszczały iskierki radości.
- Też się cieszę, że cię widzę – roześmiałam się, szczęśliwa, że znowu mam brata. Jak wiele razy śniłam o naszym spotkaniu, marzyłam, żeby wszedł nagle do mojego pokoju, pragnęłam, żeby był przy mnie zawsze, tak jak to było wcześniej. Przed wypadkiem.
Przed jego śmiercią.
Ale skoro on nie żyje – to co ja tutaj robię?
Odsunęłam się od niego i rozejrzałam, żeby dowiedzieć się, czym właściwie jest to „tutaj”. Ten pokój musiał pełnić rolę biblioteki, przy ścianach oraz wewnątrz pomieszczenia stały ogromne, drewniane regały, dzielące przestrzeń pomiędzy nimi na wąskie korytarze. Gdy weszłam dalej, zorientowałam się, że sufit znajduje się o wiele wyżej, niż przypuszczałam, a niewielkie spiralne schody prowadzą do dalszej części pomieszczenia. Zaczęłam zastanawiać się, jak duży może być ten budynek i doszłam do wniosku, że zbyt mało wiem o tym miejscu. Odwróciłam się do Duncana i Maxa, którzy stali w milczeniu nadal niedaleko drzwi, chyba nieco zaskoczeni tym, że Luke mnie zna. Nie patrzyli się jednak w moją stronę, lecz na trzy postacie siedzące przy szerokim stole stojącym nieco z boku. Jedną z nich była kobieta, wysoka, piękna, pewna siebie, z czarnymi włosami związanymi w długi warkocz. Siedziała za stołem, założywszy nogę na nogę i przypatrywała mi się uważnie. Gdy zauważyła, że patrzę na nią z niejakim zdziwieniem, uśmiechnęła się.
- Chłopaki nagadali ci pewnie, że nie mamy w szeregach żadnej czarnej córki, co? Nie dziwię im się, są tym faktem nieco załamani. Jednak to nie znaczy, że nie mamy w ogóle kobiet. Wyobrażasz sobie co by było, gdybym nie kazała im co jakiś czas sprzątać? Domyślam się, że ten budynek pokryłby się brudem nawet od zewnątrz, a posiłki jedliby na brudnych talerzach. Chociaż mieliby utrudnione zadanie, bo tutaj nie ma sieci pizzerii – roześmiała się.
- Myślę, że przesadzasz. Potrafię robić naprawdę smaczną sałatkę – odezwał się mężczyzna siedzący obok. Miał bardzo krótko obcięte włosy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i ujmujący uśmiech.
- Szkoda, że tylko ty ją jesz. Gdybyś umiał robić coś innego to inni też by się najedli – odezwała się dziewczyna, najniższa z całej trójki. Miała krótkie włosy do linii szczęki w kolorze mlecznej czekolady.
- Jestem Olivia. Ten od sałatki to Dew, a ta z warkoczem – Lara.
Olivia, Lara, Dew… jeżeli usłyszę jeszcze więcej imion to wszystkie je pomylę.
- Olivia, Lara i Dew… O-L-D. No tak, Starsi. Nieźle pomyślane.
- Prawda? Sama to wymyśliłam. Ale nie mów na mnie Olivia, dziwnie brzmi. Wolałabym Oli lub Liv.
- I żadna z was nie jest czarną córką?
- Bycie czarną córką oznacza trzy rzeczy – odparła Lara. – Moc czarnej córki jest większa niż innych, wyjątkowa, ponieważ jest bezpośrednio związana z ciemnością. Potrafisz nawet kontrolować ciemność, to potężny dar, nikt z nas nie ma takiego. Ale ponieważ jest tak duży, trudno jest nad nim panować. Ostatnie czarne córki nie mogły odnaleźć kamieni, moc przejęła nad nimi kontrolę. To duży dar, ale także duży ciężar na twoich barkach, no i oczywiście niebezpieczeństwo.
- W każdym z nas czai się demon – zakończył Dew. – Dziewczyny, poplotkujecie sobie później. Mamy poważniejszą sprawę do omówienia. Ness, opisz nam dokładnie twój sen.
- Spotkałam dziwnego mężczyznę o strasznych oczach z czerwoną, pionową źrenicą w czarnej tęczówce. Miał krótko ścięte, czarne włosy i długi płaszcz, zachowywał się zbyt pewnie, był arogancki. Mówił, że też będę miała takie oczy, że jestem demonem i mam walczyć z Serafinami. Powiedział, że przemianę przechodzą tylko mężczyźni, ponieważ kobiety mają słabą psychikę, a także, że moi rodzice wcale nie są prawdziwi. Podobno powinnam się cieszyć, że jestem jego córką – prycham.
- Pod koniec zaczął się dziwnie zachowywać, cofać, krzywić, nie wiem... Jakby coś go odpychało. Krzyknął jeszcze tylko, że mam nie szukać swoich rodziców i zniknął. Nie wiem, co o tym myśleć.
- Viktor – westchnął Dew. – Tak ma na imię ten facet. Kiedyś był w porządku, walczył z nami ramię w ramię. Jednak…
- Podczas walki jedna dziewczyna, Ira, zgubiła swój kamień. Trafił w ręce Serafina, który bez namysłu zniszczył go i zabił zaskoczoną Irę. Victor ją kochał. Nie wiemy, czy udało mu się ją uratować – dokończyła za niego Lara.
- Zemścił się na tym Serafinie. Torturował go – zabijał, czekał aż ciało się zregeneruje i zabijał ponownie, ze szczególnym okrucieństwem.
- Uznaliśmy, że przekroczył granicę i został wygnany. Możliwe, że odkrył coś, czego my nie wiemy i to on stoi za tą manipulacją kamieniami. Niczego nie możemy być pewni. Nie wiem, czy żal po Irze tak na niego wpłynął, czy może znienawidził nas za to, że ukaraliśmy go – westchnął ponownie Dew. - To był mój przyjaciel.
- Jest szansa, że mógłby być moim ojcem? – zapytałam, nieco zaniepokojona. Drew zmarszczył brwi. Olivia położyła mu rękę na ramieniu i szepnęła coś pokrzepiającego. Ciszę przerwała Lara:
- Osobiście uważam, że jest to dość mało prawdopodobne, Victor musiałby znaleźć przejście do świata żywych. Nie możemy jednak tego wykluczyć.
- Moment… do świata żywych? To znaczy, że – nerwowo przełknęłam ślinę i zawahałam się – ja nie żyję?
Pokerowe twarze Starszych przyniosły mi odpowiedź. Zrozpaczona, patrzyłam na twarze Chrisa, Maxa, Luke’a. Ten ostatni podszedł do mnie i objął.
- Przykro mi, słońce. Taka jest prawda.

Znalazłam chwilkę, żeby w końcu napisać nowy rozdział.
Bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że Wam spodoba się on tak samo jak mnie :)
Do zobaczenia
Jo Havke

1 komentarz:

  1. No tak, skoro spotkała swojego brata nie było innego wyjścia, musiała nie żyć, ale kurczę przez taką wiadomość to można paść na zawał. Ciekawie to wymyśliłaś z tymi "starszymi". Końcówka bardzo mi się podobała, choć przyznam, ze ta historia Victora ścięła mi krew w żyłach, nie jest przyjemnie być zabitym, ale znów się regenerować i znów przechodzić przez to samo to dopiero tortury!
    Pozdrawiam serdecznie i nawet nie wiesz jak się cieszę, ze dodałaś nowy rozdział! Oby było ich więcej i częściej!
    Pozdrawiam, powracająca po dłuuuuugiej przerwie, mewa!
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń