_________________________________________

_________________________________________
_______________________________________________________________________

sobota, 6 grudnia 2014

#4 Zbyt pewny siebie

Kiedyś, to znaczy jeszcze wczoraj, nie zwróciłabym na niego żadnej uwagi. Naprawdę, nie wyróżniał się ani wyglądem, ani niczym innym. Jednak, jak to zgrabnie ujął Max - nie jestem już człowiekiem. Teraz stałam w nieznośnie ciepłych promieniach wschodzącego słońca i czułam całą sobą, że przede mną jest niebezpieczna istota. Chłopak, prawdopodobnie w moim wieku, patrzył się na mnie jak wilk na zwierzynę. Podszedł do mnie wolnym krokiem, a ja nie zdołałam się powstrzymać i cofnęłam się, aby utrzymać dystans pomiędzy nami. Uśmiechnął się złośliwie na ten widok. Pewnie czuł się panem sytuacji, w przeciwieństwie do mnie.
- Pewnie nic ci nie powiedzieli, co?
Długie milczenie. O czym mi nie powiedzieli?
- Już to widzę, jesteś tutaj tylko po to, żeby ze mną poplotkować - obdarzyłam go morderczym wzrokiem, moja irytacja zwiększała się z minuty na minutę. Słońce świeciło mi prosto w twarz, czułam się bardzo niekomfortowo mrużąc oczy i nie widząc wyraźnie osoby przede mną.
- Ssssspokojnie - wysyczał, przedłużając sylaby. - Nie tak nerwowo.
Chwila moment - słyszałam już coś podobnego. We śnie...
Mówił, że jestem jego córką - córką ciemności.
W takim razie pytanie brzmi: dlaczego Serafin, istota światła, mówi podobnie jak tamten nieznajomy?
Zamyślona, nie zwróciłam uwagi na fakt, że chłopak zbliża się powoli. Kiedy uniosłam głowę, było już za późno; jednym, szybkim ruchem podciął mi nogi, a ja upadłam na ziemię. Próbowałam się podnieść, ale przycisnął mnie do ziemi i szepnął do ucha:
- Nie jestem przeciwko tobie. Prychnęłam.
- Mówisz? Mam rozumieć, że tak traktujesz wszystkie dziewczyny?
Jego cień padł na moją twarz i mogłam w końcu szerzej otworzyć oczy. Serce podeszło mi do gardła – jego tęczówki wypełniała czerń. Zrobiło się gorąco, dopiero po chwili zrozumiałam, że to ciepło nie pochodzi ode mnie.
- Nie, tylko ciebie – choć tym razem uśmiech był szczery, nie uspokoił mnie. – To tak na wszelki wypadek.
Na wszelki wypadek? Co ja jestem, bomba zegarowa? Za kogo on się uważa?
Wzięłam kilka głębokich wdechów i spróbowałam znowu zjednoczyć się z ciemnością. Samo rozluźnienie się nic mi nie dało – tym razem mrok nie otaczał mnie jak ciepły płaszcz; teraz byłam go pozbawiona, wystawiona na to straszne ciepło, przyprawiające mnie o ból głowy. Zaczęłam szukać jej myślami, nawoływać, aż w końcu – znalazłam. Światło pada na drzewa, a drzewa rzucają cień.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Serafin nagle zawahał się, przekrzywił głowę. Wystraszyłam się, że zauważył, co robię i wstrzymałam oddech, czekając na cios... który jednak nie nastąpił. Po chwili i ja usłyszałam, że Ravel i reszta biegną w naszym kierunku. 
- Nie wierz w żadne słowo – powiedział szybko. - To sami oszuści i kłamcy, a ty się niedługo o tym przekonasz.
Wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Dotknęło mnie to, jak szybko mnie zlekceważył i przestał traktować jako wroga. I to był jego błąd.
- Nie zamierzam ci ufać – nie chwyciłam wyciągniętej ręki, wstałam samodzielnie, znowu mrużąc oczy od nadmiaru słońca. Zmierzył mnie długim spojrzeniem, którego nie mogłam rozszyfrować. Kroki demonów słychać było coraz bliżej.
- Kiedyś zmienisz zdanie – powiedział na pożegnanie i odwrócił się tyłem...ale nie postawił żadnego kroku, za to z jego ust padło kilka przekleństw.
- Moim zdaniem istocie światła nie przystoi używać takiego słownictwa – tym razem to ja złośliwie się uśmiechnęłam. Stanęłam tak, aby spojrzeć w oczy serafinowi. – Myślę, że nie powinieneś być tak pewnym swoich umiejętności, żeby odwrócić się do wroga plecami.
- Bardzo sprytnie, Ness – pochwalił mnie Duncan, podchodząc bliżej.
- Zuch dziewczyna! – Max mrugnął do mnie porozumiewawczo. Odmrugnęłam, zadowolona z siebie.
- Coś ty mi zrobiła?! – gdyby spojrzenia mogłyby zabijać, padłabym trupem. Nieznajomy szarpał się na wszystkie strony, ale nie ruszył się ani o centymetr.
- Wykorzystała twoją nieuwagę, aby powoli rozciągnąć cień drzewa i cię unieruchomić – Ravel także się zbliżył, otoczyliśmy wroga kołem. – Następnym razem radzę mieć się na baczności.
- O ile będzie następny raz – dodał Tarko.
- A teraz skoro już wszyscy są obecni – wtrąciłam się – możesz nam wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi.
- Chyba nie myślisz, że wam powiem – serafin nie dał się zbić z tropu. – Jestem pewny, że nie dasz rady utrzymać mnie dłużej niż minutę, ponieważ jesteś dopiero początkującym demonem i nie przeszłaś jeszcze szkolenia. Poza tym – tym razem spojrzał na Ravela – jest dzień, a nie powiecie mi chyba, że to was wzmacnia. Przeciwnie, jesteście słabsi, nadwrażliwi na światło... O ile zakład, że reszta serafinów zregenerowała się i właśnie tutaj biegną?
Na potwierdzenie jego słów usłyszeliśmy szelest gałęzi.
Zrobiło mi się słabo i oparłam się na ramieniu Duncana, który stał obok mnie. Ten przytulił mnie mocno i skinął głową Secremu. Zanim straciłam przytomność, poczułam, że zarzucił mnie na ramię i biegnie, szybciej niż myśl. A może mi się tylko wydawało?