_________________________________________

_________________________________________
_______________________________________________________________________

sobota, 29 sierpnia 2015

Zapraszam!

Wiem, że historia Ness wcale nie jest zakończona (sceptyczni mogliby powiedzieć, że tak na dobrą sprawę to nawet niewiele jest tej historii), ale uległam pokusie...
Nie wiem, czy oglądaliście, ale ostatnio miałam przyjemność w telewizorku obejrzeć ekranizację mojej ulubionej powieści tj. "Harry'ego Pottera" pióra J.K. Rowling. Postanowiłam spróbować swoich sił i napisać opowiadanie fan-fiction właśnie o nim.
Wiem, jaką mają sławę takie opowiadania (Dramione i tym podobne), sama jestem do nich dość sceptycznie nastawiona, dlatego długo się wahałam.
Zapraszam wszystkich na A gdyby zmienić bieg wydarzeń.... Jak widać, stronę dopiero wybudowałam (czytaj: przed chwilą) i jest w niej pusto, ale jeżeli to się zmieni, na pewno Was powiadomię.
Trzymajcie za mnie kciuki!
Jo Havke

UWAGA!
Napisałam kilka rozdziałów na moim drugim blogu, zapraszam :)

sobota, 15 sierpnia 2015

#7 Luke

Słyszę karetkę na sygnale...
Przejeżdżający ambulans zawsze sprawia, że ogarnia mnie chwilowy smutek i coś na kształt współczucia do osoby poszkodowanej. Lub kilku osób? Najgorsza jest niewiedza, chociaż czasem jest ona błogosławieństwem, jeśli wiecie, o co mi chodzi...

Marszczę czoło - dlaczego dźwięk nie cichnie? Spróbowałam ruszyć ręką.
Wokół mnie nie było nic, nie widziałam nawet mojego ciała. Krzyknęłam, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Nie, nie chcę! Nie wiem, co się dzieje, dlaczego nic nie widzę! Ogarnęła mnie panika, a przeraźliwy sygnał karetki drażnił moje uszy. Gdzie jest to słynne światło, które przynosi ukojenie?! W przypływie rozpaczy zaczęłam się szamotać i wrzeszczeć.
- Nie chcę umierać, nie chcę, nie!!!

- Ness!
Dotknęły mnie czyjeś ręce.
- No, już, uspokój się - ktoś przytrzymał mi głowę i odgarnął moje włosy z twarzy.
Zdałam sobie sprawę, że wpatruję się w zaniepokojone zielone oczy. Zamrugałam.
Ciemnoblond włosy opadały mu lekko na oczy, odgarnął je pośpiesznie ręką, nadal przyglądając się mi uważnie. Do tej pory wcale nie zauważyłam, że końcówki były lekko rozjaśnione i roześmiałam się lekko. Duncan zmarszczył brwi, więc pośpieszyłam z wyjaśnieniami.
- Masz rozjaśnione końcówki! Zachichotałam na widok jego zdumionej miny.
- Co w tym zabawnego?
Jego ton rozwiał mój nagły dobry humor. Dotarło do mnie, że był on nieco nie na miejscu.
- Co się stało?
Duncan odetchnął z ulgą, że znowu jestem sobą.
- Wrzeszczałaś na całe gardło, że nie chcesz umierać i spadłaś z fotela. To raczej ja powinienem zapytać, co się stało.
- Ja... wydawało mi się...
Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Max.
- Starsi chcą cię widzieć - zmarszczył brwi na widok mnie, leżącej na podłodze.
Duncan pomógł mi wstać, a białowłosy przytrzymał drzwi.
- Później mi opowiesz - mruknął, bardziej do siebie, niż do nas.
- To musi być coś bardzo ważnego - zwrócił się do Duncana, prowadzącego mnie przez długi korytarz. Chociaż byłam nieco rozkojarzona z powodu dziwnego snu, rozglądałam się uważnie wokoło, ciesząc się, że w końcu wyszłam z pokoju. Po obu stronach korytarza umieszczono parzyście drewniane drzwi, ozdobione namalowanymi roślinami, bronią, książkami. Idąc, zwróciłam uwagę na czerwony dywan, który tłumił odgłos naszych kroków oraz piękne obrazy w pozłacanych ramach, przedstawiające Adama i Ewę, rajskie ogrody i wspaniałe zamki. Korytarz rozszerzył się, przechodząc w większe pomieszczenie z kominkiem i otaczającymi go kanapami oraz długim, dębowym stołem z rzeźbionymi krzesłami, a w każdym rogu mieściły się drzwi. Duncan wybrał te po lewej, dalej od nas i zapukał.
Zawiasy skrzypnęły cicho, a ja przez chwilę zapomniałam, jak się oddycha.

Pamiętam tą twarz. Wiem, jaki ma głos, jak dźwięcznie brzmi jego śmiech. Wiem, że tak samo jak ja, nie lubi horrorów, ale za to kocha kabarety i komedie. Jak dobrze znam jego zwyczaje.
Pamiętam, jak razem piekliśmy ciasta, których następnego dnia już nie było. Pamiętam także, jak snuliśmy wspólne plany na przyszłość. Jak jeździliśmy razem konno i obiecywaliśmy sobie, że kiedyś zbudujemy stajnię.
Pamiętam, dlaczego te plany legły w gruzach.
- Luke... - szepnęłam.

W moich opowiadaniach nigdy nie mogłam oddać jego złożonej osobowości. Nigdy nie udało mi się go odwzorować. Zawsze nazywałam go Łukaszem, bo nie zasługiwał, aby nosić imię mojego brata.
Mojego zmarłego brata.
Luke zmarł w wieku piętnastu lat.