_________________________________________

_________________________________________
_______________________________________________________________________

czwartek, 19 listopada 2015

Nie było mnie dość długo...

Przepraszam wszystkich za moją nieobecność. Mam dość dużo nauki i obowiązków na głowie, a jak tylko wracam do domu, to nie mam siły ani pomysłów na prowadzenie fabuły. Wiem, że w obecnej sytuacji prowadzenie dwóch blogów naraz to lekka przesada, szczególnie że posty nie pojawiają się regularnie, ale. Postanowiłam się nie poddawać, bardzo się cieszę, że co jakiś czas pojawia się na tej stronie jakaś zbłąkana duszyczka, chociażby w postaci kolejnej cyferki na liczniku. Apeluję: Czytelnicy, zostawiajcie komentarze!

A ja obiecuję, że się poprawię. Idą święta, będzie śnieg, wena i duużo wolnego czasu!
Możemy się tak umówić, że wy zostawiacie komentarze, a ja nowe rozdziały? :D ;P
Dziękuję, że jesteście!
Jo Havke

PS No i oczywiście zapraszam do lektury mojego drugiego bloga - A gdyby zmienić bieg wydarzeń
(niewiele się tam zmieniło, ale poprawię się!)

sobota, 29 sierpnia 2015

Zapraszam!

Wiem, że historia Ness wcale nie jest zakończona (sceptyczni mogliby powiedzieć, że tak na dobrą sprawę to nawet niewiele jest tej historii), ale uległam pokusie...
Nie wiem, czy oglądaliście, ale ostatnio miałam przyjemność w telewizorku obejrzeć ekranizację mojej ulubionej powieści tj. "Harry'ego Pottera" pióra J.K. Rowling. Postanowiłam spróbować swoich sił i napisać opowiadanie fan-fiction właśnie o nim.
Wiem, jaką mają sławę takie opowiadania (Dramione i tym podobne), sama jestem do nich dość sceptycznie nastawiona, dlatego długo się wahałam.
Zapraszam wszystkich na A gdyby zmienić bieg wydarzeń.... Jak widać, stronę dopiero wybudowałam (czytaj: przed chwilą) i jest w niej pusto, ale jeżeli to się zmieni, na pewno Was powiadomię.
Trzymajcie za mnie kciuki!
Jo Havke

UWAGA!
Napisałam kilka rozdziałów na moim drugim blogu, zapraszam :)

sobota, 15 sierpnia 2015

#7 Luke

Słyszę karetkę na sygnale...
Przejeżdżający ambulans zawsze sprawia, że ogarnia mnie chwilowy smutek i coś na kształt współczucia do osoby poszkodowanej. Lub kilku osób? Najgorsza jest niewiedza, chociaż czasem jest ona błogosławieństwem, jeśli wiecie, o co mi chodzi...

Marszczę czoło - dlaczego dźwięk nie cichnie? Spróbowałam ruszyć ręką.
Wokół mnie nie było nic, nie widziałam nawet mojego ciała. Krzyknęłam, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Nie, nie chcę! Nie wiem, co się dzieje, dlaczego nic nie widzę! Ogarnęła mnie panika, a przeraźliwy sygnał karetki drażnił moje uszy. Gdzie jest to słynne światło, które przynosi ukojenie?! W przypływie rozpaczy zaczęłam się szamotać i wrzeszczeć.
- Nie chcę umierać, nie chcę, nie!!!

- Ness!
Dotknęły mnie czyjeś ręce.
- No, już, uspokój się - ktoś przytrzymał mi głowę i odgarnął moje włosy z twarzy.
Zdałam sobie sprawę, że wpatruję się w zaniepokojone zielone oczy. Zamrugałam.
Ciemnoblond włosy opadały mu lekko na oczy, odgarnął je pośpiesznie ręką, nadal przyglądając się mi uważnie. Do tej pory wcale nie zauważyłam, że końcówki były lekko rozjaśnione i roześmiałam się lekko. Duncan zmarszczył brwi, więc pośpieszyłam z wyjaśnieniami.
- Masz rozjaśnione końcówki! Zachichotałam na widok jego zdumionej miny.
- Co w tym zabawnego?
Jego ton rozwiał mój nagły dobry humor. Dotarło do mnie, że był on nieco nie na miejscu.
- Co się stało?
Duncan odetchnął z ulgą, że znowu jestem sobą.
- Wrzeszczałaś na całe gardło, że nie chcesz umierać i spadłaś z fotela. To raczej ja powinienem zapytać, co się stało.
- Ja... wydawało mi się...
Drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Max.
- Starsi chcą cię widzieć - zmarszczył brwi na widok mnie, leżącej na podłodze.
Duncan pomógł mi wstać, a białowłosy przytrzymał drzwi.
- Później mi opowiesz - mruknął, bardziej do siebie, niż do nas.
- To musi być coś bardzo ważnego - zwrócił się do Duncana, prowadzącego mnie przez długi korytarz. Chociaż byłam nieco rozkojarzona z powodu dziwnego snu, rozglądałam się uważnie wokoło, ciesząc się, że w końcu wyszłam z pokoju. Po obu stronach korytarza umieszczono parzyście drewniane drzwi, ozdobione namalowanymi roślinami, bronią, książkami. Idąc, zwróciłam uwagę na czerwony dywan, który tłumił odgłos naszych kroków oraz piękne obrazy w pozłacanych ramach, przedstawiające Adama i Ewę, rajskie ogrody i wspaniałe zamki. Korytarz rozszerzył się, przechodząc w większe pomieszczenie z kominkiem i otaczającymi go kanapami oraz długim, dębowym stołem z rzeźbionymi krzesłami, a w każdym rogu mieściły się drzwi. Duncan wybrał te po lewej, dalej od nas i zapukał.
Zawiasy skrzypnęły cicho, a ja przez chwilę zapomniałam, jak się oddycha.

Pamiętam tą twarz. Wiem, jaki ma głos, jak dźwięcznie brzmi jego śmiech. Wiem, że tak samo jak ja, nie lubi horrorów, ale za to kocha kabarety i komedie. Jak dobrze znam jego zwyczaje.
Pamiętam, jak razem piekliśmy ciasta, których następnego dnia już nie było. Pamiętam także, jak snuliśmy wspólne plany na przyszłość. Jak jeździliśmy razem konno i obiecywaliśmy sobie, że kiedyś zbudujemy stajnię.
Pamiętam, dlaczego te plany legły w gruzach.
- Luke... - szepnęłam.

W moich opowiadaniach nigdy nie mogłam oddać jego złożonej osobowości. Nigdy nie udało mi się go odwzorować. Zawsze nazywałam go Łukaszem, bo nie zasługiwał, aby nosić imię mojego brata.
Mojego zmarłego brata.
Luke zmarł w wieku piętnastu lat.

środa, 1 lipca 2015

No, zgadnij, co teraz powiem? Tak, masz rację!
Przepraszam za moje lenistwo. Cóż, okazało się, że gdzieś na egzaminach zgubiłam moją wenę :)
Piszę to dopiero teraz, bo zauważyłam, że ostatnio było kilka osób na moim blogu.
Dziękuję za wizytę i jeszcze raz przepraszam za brak nowości. Pracuję nad tym :D

poniedziałek, 23 marca 2015

Kolejny post z serii "przepraszam", ale naprawdę nie dam rady napisać kolejnego rozdziału dzisiaj. Żałuję, ale rzadko mam czas, żeby zastanowić się nad dalszą częścią fabuły.
Niestety, za miesiąc mam egzaminy i wolny czas muszę także poświęcać na powtórki materiału.
Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że postaram się wstawić coś nowego jak najszybciej, jednak nie obiecuję, że będzie to w tym tygodniu.
Możecie mieć pewność, że po 23 kwietnia blog będzie bardziej zagospodarowany.
Dziękuję, że jesteście i komentujecie :*

czwartek, 26 lutego 2015

#6 Rozmowa

Herbata zaparzona została w dużych kubkach, fioletowym i granatowym, obok nich - ciastka, oblane z jednej strony czekoladą, a wszystko podane na drewnianej tacy.
- Domyślam się, jak się czujesz - powiedział Chris.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością - nie powiedział, że wie, tylko, że się domyśla. Tym samym nie zrobił tego, co mnie najbardziej irytuje u dorosłych; myślą, że pozjadali wszystkie rozumy i doskonale zdają sobie sprawę, jak ty się czujesz, co jest dla ciebie najlepsze itd.
- Jestem najmłodszy z całej tej grupy i dobrze pamiętam, jak zagubiony się czułem, gdy dowiedziałem się prawdy.
- W takim razie ile masz lat? - zapytałam i sięgnęłam po ciastko, żeby zatuszować, jak bardzo mnie to interesuje.
- Niedługo będzie wpół do pierwszej w nocy, a więc za jakieś 3 dni skończę 16 lat.
- No, to właśnie awansowałeś; ja dopiero skończyłam 15.
- Wiem, często się zdarza, że trafiamy tutaj w dniu swoich piętnastych urodzin - uśmiechnął się. - Mamy trójkę demonów, którzy już wiele przeżyli, nazywamy ich starszymi. Nie mogą się doczekać, żeby ciebie poznać.
- Powiedz mi, dużo was tu jest?
- Oprócz tych, których już znasz są jeszcze cztery osoby. Niestety, nie mamy na razie w naszych szeregach żadnej czarnej córki. Mamy nadzieję, że przejdziesz przemianę, ponieważ twój talent bardzo się nam przyda.
- Powiedz mi coś o tej przemianie - poprosiłam.
- To nie jest tak, jak myślisz. Pewnie czytałaś "Zmierzch"? - Przytaknęłam.
- Nazywamy to przemianą, jednak to nie jest żadna transformacja. W chwili dotknięcia kamienia, dokonuje on wyboru - jeżeli uzna ciebie za godną daru nieśmiertelności, stanie się twoim amuletem. Pod jego wpływem będziesz zdolna opanować swój talent.
- Bez niego nie dam rady?
- Jeżeli nie otrzymasz amuletu, twoja moc będzie rosnąć, aż przestaniesz ją kontrolować. Oszalejesz, popełnisz samobójstwo albo staniesz się niebezpieczna dla otoczenia i będziemy zmuszeni cię zabić.
- Tak kończyły poprzednie czarne córki?  - wstrząsnęło to mną. Postawiono mi ultimatum - albo znajdę amulet i opanuje ciemność, albo to ona opanuje mnie i przestanę się kontrolować.
- Właśnie. Nie znalazły kamieni. Istotne jest to, że one mają coś na kształt świadomości i wiedzą w którym momencie się poturlać. Brzmi to zabawnie, ale chodzi mi o to, że jeżeli komuś są przeznaczone to trafiają do adresata - wziął ciastko i zanim je zjadł, wtrącił jeszcze:
- I to potwierdza nasze przypuszczenia, że ktoś nimi manipuluje.
Nie odetchnęłam z ulgą, ale przynajmniej pozbyłam się ponurych wizji kłów i krwi. 
Nieoczekiwanie Chris zaniósł się śmiechem. Zbaraniałam, bo przecież nic nie powiedziałam, nie?
- Nie jesteśmy wampirami! Oczy nie zaczną świecić szkarłatem ani nic takiego, nie martw się.
- Zaraz, jak to nie? A ten mężczyzna, który mi się śnił?
- Słucham? - śmiech ucichł tak nagle jak się zaczął
- W chwili moich piętnastych urodzin zemdlałam - zakłopotana, pośpieszyłam z wyjaśnieniami. - We śnie spotkałam mężczyznę o czarnych tęczówkach i pionowych, czerwonych źrenicach. Nazywał mnie swoją córką i powiedział, że też będę miała takie oczy.
- Mów dalej - Chris skupił na mnie całą uwagę, widać było, że moje słowa były bardzo istotne.
- Powiedział mi, że tylko mężczyźni przeżywają metamorfozę. Że potrafię więcej, niż myślę i żebym nie szukała swoich rodziców. Wspomniał też o tym, że tak naprawdę nie są moimi rodzicami. Jednak nie mógł być Serafinem, ponieważ określił ich jako naszego śmiertelnego wroga.
Milczenie. Zastanawiałam się długo nad własnymi słowami - dlaczego ukrywałam, co mi się śniło? Tyle się działo... nie miałam czasu wszystkiego przemyśleć.
Chris wstał i szybkim krokiem podszedł do drzwi.
- Mogę pójść z tobą?
- Uwierz mi, to jest zły pomysł.
I poszedł, a ja zostałam sama w ciemnościach, chociaż to ostatnie już dawno przestało mi przeszkadzać.
- Nic nie rozumiem - westchnęłam i z kubkiem herbaty umościłam się wygodniej na fotelu, aby jeszcze raz wszystko przemyśleć.

wtorek, 27 stycznia 2015

#5 Światło nie zawsze oznacza dobro, ciemność nie zawsze oznacza zło

Obudził mnie głośny śmiech kilku osób.
- I co on wtedy na to? Musiał mieć niezłą minę!
- Ona jest cudowna! Nie każdy potrafi kontrolować cień.
- No nie? Tylko ciszej, bo ją obudzicie...
Uśmiechnęłam się troszkę i powoli otworzyłam oczy. Leżałam w nieznanym pokoju na dużym łóżku, przykryta ciepłym kocem. Drzwi do drugiego pomieszczenia były uchylone, a rozmawiający zaczęli mówić ciszej, dlatego mało słyszałam. Odrzuciłam koc i przeciągnęłam się, mój wzrok padł na zegar: 23:10. Zamrugałam kilkakrotnie, zanim dotarło mnie, że w obecnej sytuacji należy to do "normalności" Wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po pokoju - oprócz łóżka była tam sporych rozmiarów szafa, mały stolik i dwa fotele. Ściany były pomalowane na niebiesko. Spodobał mi się ten pokój, był nawet trochę podobny do mojego. Do moich uszu znowu dobiegły podniesione głosy.
- Jak to: zniknęła? Niemożliwe!
- Mówię ci przecież! Biegła prosto na mnie, a potem...
Tak samo, jak w chwili moich piętnastych urodzin, poczułam, że w tym drugim pomieszczeniu są cztery osoby. Nie musiałam zamykać oczu - przestrzeni nie rozświetlał ani jeden promyk światła, a czarne zasłony nic nie przepuszczały. Mogłabym powiedzieć, że ciemność była aż namacalna, gdy wyciągnęłam rękę...
...a ona owinęła mi się wokół dłoni. Gapiłam się na to przez chwilę zbaraniałym wzrokiem.
Odrzuciłam koc, cichutko wstałam i podeszłam do drzwi. Starałam się ciszej oddychać i nie wydawać żadnych dźwięków. Zamarłam na dźwięk następnych słów.
- Nie mówiliście jej jeszcze o całej sytuacji?
Chwila milczenia. Przypomniałam sobie jego słowa: "To sami oszuści i kłamcy, a ty się niedługo o tym przekonasz" i jeszcze: "Nie szukaj swoich rodziców, obiecaj mi to!".
- Chciałem zobaczyć, co potrafi. Pierwszy atak nowicjusza ujawnia jego możliwości. A później nie było czasu...
- Tylko skąd oni wiedzieli, że ona jest właśnie w tym miejscu?
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Drzwi lekko zaskrzypiały, kiedy otworzyłam je szerzej. W dużym salonie było kilka foteli i trzyosobowa kanapa, na której siedział Duncan, Ravel i Max oraz jeden nieznajomy, którego wygląd nie przykuwał uwagi, ale może właśnie dlatego mnie zaintrygował. Ciemnobrązowe włosy miał krótko obcięte, siedział na fotelu rozluźniony, jakby nic nie mogło go wyprowadzić z równowagi. Na mój widok podniósł tylko jedną brew i uśmiechnął się półgębkiem. Nie pomyślałam nawet przez chwilę o przejrzeniu się w dużym lustrze w poprzednim pokoju - moje włosy przedstawiały pewnie artystyczny nieład.
Postanowiłam sobie w duchu, że przestanę się dziwić czemukolwiek i, nie przejmując się tym, że nagle stałam się główną atrakcją wieczoru, usadowiłam się wygodnie na najbliższym wolnym fotelu.
- Hej, jestem Chris - milczenie przerwał nieznajomy. - Jak się czujesz?
- Jak widać - powiedziałam cicho.
- Panowanie nad ciemnością to rzadko spotykany dar.
- Nie ujęłabym tego tak - założyłam włosy za ucho, nie wiedząc, co mam począć z rękami. - Czuję ją, ale z kontrolą bywa różnie.
Pokaż mi, proszę.
Nerwowo zamrugałam powiekami. Po chwili zdałam sobie sprawę, że Chris nie powiedział tego na głos. No tak, jasne. Potrafi wejść do mojej głowy... Czym jeszcze mnie zaskoczą?
Zmarszczyłam czoło. Dotąd nie skupiałam się na konkretnym działaniu, podczas spotkania z Serafinem myślałam tylko o tym, żeby go unieruchomić, a później tak jakoś wszystko samo wyszło. Wyciągnęłam rękę przed siebie, tak samo jak wcześniej, wnętrzem dłoni do góry - mrok posłusznie owinął mi się wokół. Zamknęłam ją, a mgiełka rozpłynęła się. Zerknęłam na moich towarzyszy, obserwowali mnie cały czas uważnie, ale bez nerwów. Jak na zwierzę, który bawi się materiałem wybuchowym, niby nie ma ognia, ale... Zastanowiłam się sekundę nad tym dziwnym porównaniem, oznaczało w końcu, że powinnam ostrożnie dysponować moją mocą. Zatrzymałam dłuższe spojrzenie na Chrisie. Wzięłam kilka głębszych wdechów, po czym wczułam się w otaczającą nas ciemność. Zauważyłam, że postrzegam ją jako otaczającą nas mgłę, która jednak wcale nie ogranicza mi widoczności. Nie pomogło mi to ani trochę w kontrolowaniu jej, wyglądało to trochę, jak próba przesunięcia dymu - gadałam do niego w myślach, prosiłam, wizualizowałam sobie, że otacza demona jak kokon. Jedyne, co uzyskałam to rozdrażnienie. Wysunęłam obie ręce przed siebie, jak najdalej, tym razem czerń otoczyła je aż do ramion. Strząsnęłam ją z siebie, a ona posłusznie opuściła mnie.
- Nijak nie potrafię jej kontrolować - burknęłam.
- Nie martw się tym, teraz - w tym miejscu Duncan wziął głęboki wdech - należą ci się wyjaśnienia. Uniosłam głowę i skupiłam się wyłącznie na nim, aby nie uronić ani jednego słowa. Nie musiał też prosić o ciszę, ponieważ reszta nie zabijała czasu przyjacielskimi pogawędkami.
- Znasz przypowieść o Adamie i Ewie? - kiedy skinęłam głową, ciągnął dalej. - Ewa zerwała jabłko z drzewa poznania dobra i zła, ugryzła i poczęstowała nim Adama. Zapoczątkowała tym samym odwieczną walkę ze złem, która trwa po dziś dzień. Nie wiemy dokładnie, kto nas stworzył, możemy się jedynie domyślać. Faktem jest, że istniejemy my i Serafinowie, a obie strony chcą tego samego - zwycięstwa nad przeciwnikiem. Osiągnąć to mogą tylko, jeżeli zniszczą twój amulet. Są to kamienie, na które pierwsi z nas rzucili urok; legenda głosi, że mają moc przewidywania przyszłości i wiedzą, kto zasługuje na otrzymanie daru nieśmiertelności.
- W takim razie to one decydują? Myślałam, że jest to walka pomiędzy kobietami a mężczyznami - światłem a ciemnością. Mówiliście przecież, że jestem czarną córką.
- Masz rację. Kobiety-demony zdarzają się, jednak zazwyczaj nie przechodzą przemiany. Niestety, mężczyźni nie mają z tym problemu - spotkałaś jednego dzisiaj rano - powiedział Max.
- Podejrzewamy - dodał Ravel - że ktoś próbuje manipulować kamieniami, jednak trudno jest to udowodnić.
- Jeżeli przejdę przemianę i znajdę swój amulet, stanę się prawdziwym demonem i zyskam kontrolę nad ciemnością?
Przytaknęli. Nagle w mojej głowie pojawiła się straszna myśl.
- Czy to znaczy, że będę zła?
- Podobno w języku hebrajskim rzeczownik "serafin" zwykle łączony jest z czasownikiem oznaczającym spalać się, płonąć. W ten sposób sugerowano, że są to istoty mające związek z ogniem. Przecież skupione światło słoneczne może podpalić ściółkę leśną. A ponadto nigdzie nie ma wzmianek o tym, że należeli kiedykolwiek do zastępów anielskich. Dodam jeszcze, że demonom na początku wcale nie przypisywano diabelskich mocy, dopiero później zmieniono sposób myślenia o nich - wyjaśnił Chris. - Widzisz, Ness, ciemność nie zawsze musi oznaczać zło.
- Jeżeli on cię nie przekonał, przypomnij sobie swoją wizję.
Faktycznie, dotyk Serafinów parzył mnie. A teraz, chociaż otoczona przez ciemność, wiedziałam, że jestem bezpieczna. W momencie, kiedy wyciągałam przed siebie rękę, jakby prosząc o wsparcie - mrok opiekuńczo owijał się wokół mojej ręki. Zastanowiłam się, co to będzie, jeżeli nie przejdę przemiany - nie będę miała szansy, aby rozwikłać tajemnicy tych pięknych, czarnych koni ani poznać tego dziwnego bohatera mojego snu.
- Macie rację - uśmiechnęłam się.
- Nie ma innej opcji - powiedział dumnie Duncan i wstał z kanapy razem z Maxem i Ravelem. - My już pójdziemy, jest jeszcze kilka spraw do załatwienia. Czuj się jak u siebie, a ten pokój, w którym spałaś może być twój, jeśli chcesz - powiedział już w progu i zamknął drzwi, prowadzące do dalszych pomieszczeń.
- Czy oni obawiają się mnie? - zapytałam Chrisa, który jako jedyny nie ruszył się z miejsca.
- Nie. Po prostu wiedzą, że nie panujesz nad ciemnością, co jest potencjalnym zagrożeniem. Lepiej dmuchać na zimne - powiedział, ale widząc moją minę wstał i ukucnął przy moim fotelu.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - spojrzał mi głęboko w oczy. Jego miały kolor morza, potrafiłabym patrzeć się w nie godzinami.
- Potrafisz czytać w myślach? - skinął głową. - W takim razie o czym teraz myślę?
Nastała cisza, którą przerwał jego śmiech. Kiedy śmiał się, w jego oczach lśniły iskierki rozbawienia. Wpadłam po uszy.
- O gorącej, malinowej herbacie i ciastkach! - wstał i ruszył w kierunku drzwi - Zaraz coś wykombinuję.
Wyszedł i zyskałam chwilę dla siebie. Przymknęłam oczy i rozmyślałam - a co jest najbardziej zabawne? Nie nad swoją niepewną przyszłością, tylko o przystojnym demonie, który chwilę później przyniósł dwa kubki gorącej herbaty i puszkę z ciastami czekoladowymi i rozsiadł się na kanapie, gotowy na masę pytań, które mu chciałam zadać.

środa, 14 stycznia 2015

Miałam napisać wcześniej, ale nie znalazłam wolnej chwili. W tym tygodniu byłam i będę bardzo zabiegana, a jest na razie jakieś 30% kolejnego rozdziału. Opublikuję go za mniej więcej tydzień. Tym razem obiecuję, że będzie dłuższy :D Cieszę się z ilości odwiedzin! Ciągle mnie czymś zaskakujecie, dziękuję za miłe komentarze :)
Wasza (w końcu mogę tak napisać :P)
Jo Havke