- Naprawdę mam cię uderzyć?
Martwiłam się, że zrobię mu krzywdę. Widziałam przecież przed chwilą walkę Maxa i Ravela, a przede wszystkim jej końcowy efekt. Biedny Max nadal nie może wstać.
- Hej, daj spokój. Wiem, że mało się znamy, ale zaufaj mi trochę! - Duncan śmiał się ze mnie otwarcie, a chociaż było ciemno, to widziałam tak samo dobrze, jak w dzień, że także cała reszta się uśmiecha.
- Nie bądź taki pewny siebie - Secry postawił się po mojej stronie. - Nadal nie wiemy, co potrafi Ness.
- Da ci takiego łupnia, że szkoda gadać - Tarko zachichotał. - Zbij go na kwaśne jabłko, dziewczyno!
Westchnęłam. Ach, faceci, tylko bijatyka im w głowie!
- Damy mają pierwszeństwo - Duncan ukłonił się i uśmiechnął szelmowsko.
Zamknęłam oczy i postanowiłam zdać się na moją intuicję, poddać się swojej ciemniej stronie...
Nieważne, jak to nazwać. Powiedzmy, że wrzuciłam wyższy bieg i pobiegłam wprost na stojącego przede mną chłopaka. Chłopaka? Nie, to jest demon - demon, który rzucił mi wyzwanie - demon, którego trzeba zaskoczyć, zmasakrować, zniszczyć...
Duncan przyjął pozycję bojową, lecz niepotrzebnie - skoczyłam w ciemność, zanim mógł cokolwiek postanowić. Nie mam pojęcia, jakim cudem to zrobiłam - po prostu pomyślałam o mroku, który przykrywa mnie jak peleryna, a wtedy...
...moje postrzeganie świata zmieniło się o 180 stopni.
Otaczający mnie krajobraz widziałam teraz w odcieniach szarości. Ja i reszta demonów byliśmy cali czarni, jedynie nasze oczy świeciły czerwienią. Ze zdumieniem patrzyłam, jak wszyscy rozglądają się dookoła, szukając mnie. Zdezorientowana, próbowałam zwrócić ich uwagę, machając rękami i wrzeszcząc - jednym słowem, zrobiłam z siebie idiotkę, a i tak mnie nie zauważyli.
Nagle w głowie rozległ się dźwięk gongu, a czas przyspieszył. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby moich przyjaciół otoczyły postacie, całe w bieli, trupiej bieli. Zobaczyłam, jak z niesamowitą szybkością atakują, aż w końcu demony padają pod naporem napastników.
Ponownie usłyszałam dźwięk gongu - tym razem rozległ się echem po moim ciele, jakby ostrzegając. Poczułam na sobie wzrok kilku par czarnych oczu, moją szyję sparzył dotyk bladych rąk. Nie mogłam złapać oddechu, czułam, że tracę nie tylko świadomość, ale i własną duszę, moje "ja".
Zdałam sobie sprawą z tego, że krzyczę, dopiero gdy otrzymałam bolesnego kopniaka w żebra, a zaraz potem zostałam oblana lodowatą wodą. Gdy otworzyłam oczy, świat na powrót stał się normalny, otaczały mnie znajome, choć nieźle wystraszone twarze.
- Następnym razem nie biegnij na oślep - usłyszałam słowa Duncana. Zamrugałam kilkakrotnie, leżałam na trawie, obok drzewa. Bolała mnie głowa, ręka, klatka piersiowa, no i byłam cała mokra. Odgarnęłam włosy z twarzy i z trudem się podniosłam do pozycji siedzącej. Musiałam mieć strasznie głupią minę, bo od razu pośpieszyli z wyjaśnieniami:
- Znaleźliśmy cię tylko dlatego, że wpadłaś na drzewo.
- Rozpłynęłaś się tuż przed Duncanem, więc zaczęliśmy cię szukać, później usłyszeliśmy, jakby coś upadło. Dobrze, że zaczęłaś krzyczeć, bo rozdeptałbym cię - doinformował mnie Max.
- Jak się czujesz? - Ravel pomógł mi wstać.
- Widziałam dziwne rzeczy - powiedziałam cicho. - Byliśmy czarni, zaatakowali nas biali. Dokładnie w tym miejscu, o wschodzie słońca.
Z uwagą przyjrzałam się ich twarzom, wszystkie były maksymalnie skupione.
- Myślicie to samo, co ja? - Tarko uniósł brwi. Cała reszta pokiwała zgodnie głowami, patrząc się na mnie.
- Jesteś czarną córką. Zwykle czarni rodzą się mężczyźni-demony, kobiety - białe, serafie. Jednak wszystko się pomieszało ostatnimi czasy - Max skrzywił się.
- Później ci wszystko wytłumaczymy, teraz mamy inny problem - Duncan rozejrzał się wokoło, las szumiał złowieszczo i mrocznie. Ciemność wokół nas, wcześniej spokojna i łagodna, teraz owinęła się wokoło, jakby szepcząc, podpowiadając. Wiedziałam, o co chodzi - w głowie poczułam znajomy gong.
- Najciemniej jest zawsze przed świtem, co? Spróbujmy więc to wykorzystać - powiedział Ravel i rozpostarł ramiona, a mrok otoczył go ze wszystkich stron. Po nie więcej niż sekundzie do góry wzbił się pokaźnych rozmiarów kruk.
- Co się stanie, jeżeli nas dopadną? - wyszeptałam, odprowadzając wzrokiem ptaka. To nie było pytanie, na które chciałam otrzymać odpowiedź, ale musiałam je zadać.
- Nie myśl o tym, Ness. Po prostu pokaż, co potrafisz! - Secry poklepał mnie po ramieniu i uśmiechnął się do mnie. Podniosłam wzrok na Maxa, Duncana, Tarko i postanowiłam im zaufać.
Zamknęłam oczy, a gdy je ponownie otworzyłam, rozbłysły czerwienią. I chociaż mrok mnie przykrył, chociaż otaczające mnie osoby ponownie były całkiem czarne, a ich oczy w kolorze krwi - nie przestraszyłam się. Weszłam pomiędzy drzewa, razem z moimi kompanami, a nad nami, w powietrzu kręgi zataczał kruk. Mogliśmy uciekać i - kto wie? - może udałoby nam się.
Ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa, czyż nie?
Uwielbiam opowiadania, gdzie nie jest ani za dużo dialogów, ani opisów. W Twoim jest wszystko zrównoważone i bardzo przyjemnie mi się to czytało. Nie wiem co tu jeszcze mogę dodać, bo naprawdę mi się podoba. :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz, który zostawiłaś u mnie. :)
Pozdrawiam i weny kochana Ci życzę. <3
/Dree.
Łał - tyle mam do powiedzenia. Wciągasz!
OdpowiedzUsuń