_________________________________________

_________________________________________
_______________________________________________________________________

wtorek, 27 stycznia 2015

#5 Światło nie zawsze oznacza dobro, ciemność nie zawsze oznacza zło

Obudził mnie głośny śmiech kilku osób.
- I co on wtedy na to? Musiał mieć niezłą minę!
- Ona jest cudowna! Nie każdy potrafi kontrolować cień.
- No nie? Tylko ciszej, bo ją obudzicie...
Uśmiechnęłam się troszkę i powoli otworzyłam oczy. Leżałam w nieznanym pokoju na dużym łóżku, przykryta ciepłym kocem. Drzwi do drugiego pomieszczenia były uchylone, a rozmawiający zaczęli mówić ciszej, dlatego mało słyszałam. Odrzuciłam koc i przeciągnęłam się, mój wzrok padł na zegar: 23:10. Zamrugałam kilkakrotnie, zanim dotarło mnie, że w obecnej sytuacji należy to do "normalności" Wzruszyłam ramionami i rozejrzałam się po pokoju - oprócz łóżka była tam sporych rozmiarów szafa, mały stolik i dwa fotele. Ściany były pomalowane na niebiesko. Spodobał mi się ten pokój, był nawet trochę podobny do mojego. Do moich uszu znowu dobiegły podniesione głosy.
- Jak to: zniknęła? Niemożliwe!
- Mówię ci przecież! Biegła prosto na mnie, a potem...
Tak samo, jak w chwili moich piętnastych urodzin, poczułam, że w tym drugim pomieszczeniu są cztery osoby. Nie musiałam zamykać oczu - przestrzeni nie rozświetlał ani jeden promyk światła, a czarne zasłony nic nie przepuszczały. Mogłabym powiedzieć, że ciemność była aż namacalna, gdy wyciągnęłam rękę...
...a ona owinęła mi się wokół dłoni. Gapiłam się na to przez chwilę zbaraniałym wzrokiem.
Odrzuciłam koc, cichutko wstałam i podeszłam do drzwi. Starałam się ciszej oddychać i nie wydawać żadnych dźwięków. Zamarłam na dźwięk następnych słów.
- Nie mówiliście jej jeszcze o całej sytuacji?
Chwila milczenia. Przypomniałam sobie jego słowa: "To sami oszuści i kłamcy, a ty się niedługo o tym przekonasz" i jeszcze: "Nie szukaj swoich rodziców, obiecaj mi to!".
- Chciałem zobaczyć, co potrafi. Pierwszy atak nowicjusza ujawnia jego możliwości. A później nie było czasu...
- Tylko skąd oni wiedzieli, że ona jest właśnie w tym miejscu?
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Drzwi lekko zaskrzypiały, kiedy otworzyłam je szerzej. W dużym salonie było kilka foteli i trzyosobowa kanapa, na której siedział Duncan, Ravel i Max oraz jeden nieznajomy, którego wygląd nie przykuwał uwagi, ale może właśnie dlatego mnie zaintrygował. Ciemnobrązowe włosy miał krótko obcięte, siedział na fotelu rozluźniony, jakby nic nie mogło go wyprowadzić z równowagi. Na mój widok podniósł tylko jedną brew i uśmiechnął się półgębkiem. Nie pomyślałam nawet przez chwilę o przejrzeniu się w dużym lustrze w poprzednim pokoju - moje włosy przedstawiały pewnie artystyczny nieład.
Postanowiłam sobie w duchu, że przestanę się dziwić czemukolwiek i, nie przejmując się tym, że nagle stałam się główną atrakcją wieczoru, usadowiłam się wygodnie na najbliższym wolnym fotelu.
- Hej, jestem Chris - milczenie przerwał nieznajomy. - Jak się czujesz?
- Jak widać - powiedziałam cicho.
- Panowanie nad ciemnością to rzadko spotykany dar.
- Nie ujęłabym tego tak - założyłam włosy za ucho, nie wiedząc, co mam począć z rękami. - Czuję ją, ale z kontrolą bywa różnie.
Pokaż mi, proszę.
Nerwowo zamrugałam powiekami. Po chwili zdałam sobie sprawę, że Chris nie powiedział tego na głos. No tak, jasne. Potrafi wejść do mojej głowy... Czym jeszcze mnie zaskoczą?
Zmarszczyłam czoło. Dotąd nie skupiałam się na konkretnym działaniu, podczas spotkania z Serafinem myślałam tylko o tym, żeby go unieruchomić, a później tak jakoś wszystko samo wyszło. Wyciągnęłam rękę przed siebie, tak samo jak wcześniej, wnętrzem dłoni do góry - mrok posłusznie owinął mi się wokół. Zamknęłam ją, a mgiełka rozpłynęła się. Zerknęłam na moich towarzyszy, obserwowali mnie cały czas uważnie, ale bez nerwów. Jak na zwierzę, który bawi się materiałem wybuchowym, niby nie ma ognia, ale... Zastanowiłam się sekundę nad tym dziwnym porównaniem, oznaczało w końcu, że powinnam ostrożnie dysponować moją mocą. Zatrzymałam dłuższe spojrzenie na Chrisie. Wzięłam kilka głębszych wdechów, po czym wczułam się w otaczającą nas ciemność. Zauważyłam, że postrzegam ją jako otaczającą nas mgłę, która jednak wcale nie ogranicza mi widoczności. Nie pomogło mi to ani trochę w kontrolowaniu jej, wyglądało to trochę, jak próba przesunięcia dymu - gadałam do niego w myślach, prosiłam, wizualizowałam sobie, że otacza demona jak kokon. Jedyne, co uzyskałam to rozdrażnienie. Wysunęłam obie ręce przed siebie, jak najdalej, tym razem czerń otoczyła je aż do ramion. Strząsnęłam ją z siebie, a ona posłusznie opuściła mnie.
- Nijak nie potrafię jej kontrolować - burknęłam.
- Nie martw się tym, teraz - w tym miejscu Duncan wziął głęboki wdech - należą ci się wyjaśnienia. Uniosłam głowę i skupiłam się wyłącznie na nim, aby nie uronić ani jednego słowa. Nie musiał też prosić o ciszę, ponieważ reszta nie zabijała czasu przyjacielskimi pogawędkami.
- Znasz przypowieść o Adamie i Ewie? - kiedy skinęłam głową, ciągnął dalej. - Ewa zerwała jabłko z drzewa poznania dobra i zła, ugryzła i poczęstowała nim Adama. Zapoczątkowała tym samym odwieczną walkę ze złem, która trwa po dziś dzień. Nie wiemy dokładnie, kto nas stworzył, możemy się jedynie domyślać. Faktem jest, że istniejemy my i Serafinowie, a obie strony chcą tego samego - zwycięstwa nad przeciwnikiem. Osiągnąć to mogą tylko, jeżeli zniszczą twój amulet. Są to kamienie, na które pierwsi z nas rzucili urok; legenda głosi, że mają moc przewidywania przyszłości i wiedzą, kto zasługuje na otrzymanie daru nieśmiertelności.
- W takim razie to one decydują? Myślałam, że jest to walka pomiędzy kobietami a mężczyznami - światłem a ciemnością. Mówiliście przecież, że jestem czarną córką.
- Masz rację. Kobiety-demony zdarzają się, jednak zazwyczaj nie przechodzą przemiany. Niestety, mężczyźni nie mają z tym problemu - spotkałaś jednego dzisiaj rano - powiedział Max.
- Podejrzewamy - dodał Ravel - że ktoś próbuje manipulować kamieniami, jednak trudno jest to udowodnić.
- Jeżeli przejdę przemianę i znajdę swój amulet, stanę się prawdziwym demonem i zyskam kontrolę nad ciemnością?
Przytaknęli. Nagle w mojej głowie pojawiła się straszna myśl.
- Czy to znaczy, że będę zła?
- Podobno w języku hebrajskim rzeczownik "serafin" zwykle łączony jest z czasownikiem oznaczającym spalać się, płonąć. W ten sposób sugerowano, że są to istoty mające związek z ogniem. Przecież skupione światło słoneczne może podpalić ściółkę leśną. A ponadto nigdzie nie ma wzmianek o tym, że należeli kiedykolwiek do zastępów anielskich. Dodam jeszcze, że demonom na początku wcale nie przypisywano diabelskich mocy, dopiero później zmieniono sposób myślenia o nich - wyjaśnił Chris. - Widzisz, Ness, ciemność nie zawsze musi oznaczać zło.
- Jeżeli on cię nie przekonał, przypomnij sobie swoją wizję.
Faktycznie, dotyk Serafinów parzył mnie. A teraz, chociaż otoczona przez ciemność, wiedziałam, że jestem bezpieczna. W momencie, kiedy wyciągałam przed siebie rękę, jakby prosząc o wsparcie - mrok opiekuńczo owijał się wokół mojej ręki. Zastanowiłam się, co to będzie, jeżeli nie przejdę przemiany - nie będę miała szansy, aby rozwikłać tajemnicy tych pięknych, czarnych koni ani poznać tego dziwnego bohatera mojego snu.
- Macie rację - uśmiechnęłam się.
- Nie ma innej opcji - powiedział dumnie Duncan i wstał z kanapy razem z Maxem i Ravelem. - My już pójdziemy, jest jeszcze kilka spraw do załatwienia. Czuj się jak u siebie, a ten pokój, w którym spałaś może być twój, jeśli chcesz - powiedział już w progu i zamknął drzwi, prowadzące do dalszych pomieszczeń.
- Czy oni obawiają się mnie? - zapytałam Chrisa, który jako jedyny nie ruszył się z miejsca.
- Nie. Po prostu wiedzą, że nie panujesz nad ciemnością, co jest potencjalnym zagrożeniem. Lepiej dmuchać na zimne - powiedział, ale widząc moją minę wstał i ukucnął przy moim fotelu.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - spojrzał mi głęboko w oczy. Jego miały kolor morza, potrafiłabym patrzeć się w nie godzinami.
- Potrafisz czytać w myślach? - skinął głową. - W takim razie o czym teraz myślę?
Nastała cisza, którą przerwał jego śmiech. Kiedy śmiał się, w jego oczach lśniły iskierki rozbawienia. Wpadłam po uszy.
- O gorącej, malinowej herbacie i ciastkach! - wstał i ruszył w kierunku drzwi - Zaraz coś wykombinuję.
Wyszedł i zyskałam chwilę dla siebie. Przymknęłam oczy i rozmyślałam - a co jest najbardziej zabawne? Nie nad swoją niepewną przyszłością, tylko o przystojnym demonie, który chwilę później przyniósł dwa kubki gorącej herbaty i puszkę z ciastami czekoladowymi i rozsiadł się na kanapie, gotowy na masę pytań, które mu chciałam zadać.

środa, 14 stycznia 2015

Miałam napisać wcześniej, ale nie znalazłam wolnej chwili. W tym tygodniu byłam i będę bardzo zabiegana, a jest na razie jakieś 30% kolejnego rozdziału. Opublikuję go za mniej więcej tydzień. Tym razem obiecuję, że będzie dłuższy :D Cieszę się z ilości odwiedzin! Ciągle mnie czymś zaskakujecie, dziękuję za miłe komentarze :)
Wasza (w końcu mogę tak napisać :P)
Jo Havke